Marzeniem przesympatycznego Węgra jest podróż wokół naszej
planety. Nie ma znaczenia czy była by to droga przebyta pieszo, rowerem czy też
innymi środkami transportu. Ważne jest jednak to by być ciągle blisko ludzi.
Niebyło by w takiej eskapadzie nic z komercji, bo taki świat znamy wszyscy.
Prawdziwie wielka przygoda to poznanie świata takim, jaki jest, bez upiększeń,
bez udawania. Ludzie tacy, jacy są, nic nieudający, często zawstydzeni swymi
niedostatkami. To Ci, których Pan László chciałby poznać. Tak by mieć prawdziwy
obraz współczesnego człowieka, a nie globalną widokówkę.
Rozmowa z Tym przemiłym człowiekiem była niezwykle budująca,
wspaniała opowieść o rodzinie i ten błysk w oko, gdy wspominał dzieci i wnuki. Nie
obyło się również bez pogawędki o Warszawie i Budapeszcie i historycznych
perypetiach. Jak się okazało, choć żaden z nas nie przeżył ani jednego dnia w
przedwojennej stolicy naszego kraju, to wspólnie tęsknimy za ludźmi i ulicami,
których nie ma i niestety już nigdy nie będzie.
Ach te marzenia:)
Pozdrawiam:)
AM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz